To, co robi Frank , fachowo nazywa się kalistenika. Pod tym trudnym słowem kryje się trening siłowy oparty o ćwiczenia z wykorzystaniem masy własnego ciała. Czyli wszelkie pompki, brzuszki, przysiady, podciąganie. W rozmaitych modyfikacjach i konfiguracjach. Frank zajął się tym jakieś siedem lat temu. Dlaczego? Twierdzi, że z roku na rok czuł się coraz gorzej, a na plaży wstydził się zdjąć koszulkę. Był powolny, wiecznie zmęczony, źle się odżywiał. A nagle zapragnął stać się szybki, silny i zgrabny. W jego głowie powstał PLAN. Najpierw zmienił dietę. Rzucił mięso i wszelkie produkty odzwierzęce, stał się weganinem (tak, to też wszystkich dziwi. Jak można nie jeść mięsa, mleka, tłuszczy odzwierzęcych i być takim silnym?). Potem zaczął ćwiczyć. Dlaczego akurat w ten sposób? „Bo to taki sport, który niczego od ciebie nie wymaga. Nie potrzebujesz sprzętów, siłowni, trenera. Wszystko możesz zrobić sam o dowolnej porze dnia lub nocy, bo swoje własne ciało masz zawsze przy sobie. Co również oznacza, że znikają wszelkie wymówki.” Jak udało mu się osiągnąć tak wiele w tak krótkim czasie? „Kluczem do wszystkiego jest konsekwencja i stawianie sobie drobnych, łatwych do osiągnięcia celów na każdym treningu.” Frank trenuje 6 razy w tygodniu po dwie godziny. I od tej zasady nie ma odstepstwa.
https://www.hellozdrowie.pl/
22